Niesamowite głosy Celtic Woman kontrastowały z naszym graniem!

29 lipca 2019

Dla nas najlepszym komplementem ze strony irlandzkich słuchaczy zawsze jest to, że po koncercie nie pytają nas, z którego kraju jesteśmy, tylko z którego regionu Irlandii przyjechaliśmy?! Bo „gracie jak nasi, tylko troszeczkę jakoś inaczej” – przywołują komentarze muzycy Carrantuohill. Polskiego zespołu, który od ponad 30 lat gra muzykę celtycką. Nazwa grupy pochodzi od najwyższego szczytu w Irlandii.
Naszymi rozmówcami są gitarzysta, Bogdan Wita oraz basista, Adam Drewniok.

 

Droga na wasz szczyt była długa, prowadzona krętymi uliczkami, czy splot szczęśliwych okoliczności, sprawił, że nie zamienilibyście jej na żadną inną?

Bogdan Wita: Ależ my wcale jeszcze nie dotarliśmy na żaden szczyt! Owszem, wspinamy się po tej muzyce już ponad 30 lat, ale gdzie tam jeszcze do szczytu?! Zawsze jest jeszcze coś więcej do zrobienia… Zaczęło się bardzo niewinnie, takie granie „od serca”, młodzieńcza chęć wyzwolenia tego, co nam w duszy grało… i nikt, zapewniam, nikt z nas 32 lata temu nie zakładał, że muzyka celtycka z czasem stanie się naszą profesją. A zatem – typowy splot szczęśliwych okoliczności, albo „palec Boży”, jak kto woli. Tak widać miało z nami być. Ale zapewne nie zamienilibyśmy tej drogi na żadną inną… To piękne – kochać to, co się robi i robić to co się lubi !

 

Dlaczego w ogóle muzyka irlandzka pojawiła się w waszym życiu? Kiedy powstał taki pomysł na życie?

Bogdan Wita: Zachwyt powstał podczas pierwszego spotkania z muzyką zespołu Clannad. Była to muzyka do emitowanego w telewizji w latach 80.  filmu „Robin Hood”. To była ta „iskra”, która w nas zapaliła chęć grania muzyki celtyckiej. Zaczęliśmy szukać tych dźwięków, uczyć się tej muzyki, aż wreszcie po kilku kolejnych latach dotarliśmy do źródeł, do Irlandii i wzięliśmy udział w warsztatach muzycznych, prowadzonych przez najlepszych irlandzkich muzyków. Odtąd już było chyba wiadomo, że nasza przygoda z muzyką irlandzką ma drogę jednokierunkową.

 

Kiedy po raz pierwszy usłyszeli was słuchacze z Irlandii?

Bogdan Wita: Pierwszy pobyt w Irlandii był raczej „szkoleniowy”, ale już po kilku kolejnych latach zawieźliśmy „naszą” muzykę na Zieloną Wyspę. Dla Irlandczyków to nic nadzwyczajnego, że muzycy spoza Irlandii grają ich muzykę. Przecież po irlandzku gra się na całym świecie (to taki fenomen). Ale Polacy?! Nawet nie wiedzieli gdzie ten kraj się znajduje? Dla nas najlepszym komplementem ze strony irlandzkich słuchaczy zawsze jest to, że po koncercie nie pytają nas z którego kraju jesteśmy, tylko z którego regionu Irlandii przyjechaliśmy?! Bo „gracie jak nasi, tylko troszeczkę jakoś inaczej”.

 

 

Pamiętasz pierwszą podróż do Irlandii? Zarówno prywatną jak i zawodową?

Bogdan Wita:  Tego nie da się zapomnieć. Rok 1994. Podróż starymi samochodami przez pół Europy. Na promach nawet obsługa pytała nas co to za tablice rejestracyjne? Niektórzy pierwszy raz widzieli Polaków w Irlandii.. Tak, wtedy mieliśmy wrażenie, że odkrywamy Irlandię jako pierwsi Polacy. Byliśmy z tego niezwykle dumni. Irlandia była jeszcze niezwykle dziewicza, piękna, zielona… Nie było jeszcze tej wielkiej „europejskiej cywilizacji”. Jedna wielka „irlandzka wieś”. Wspominamy ten czas bardzo ciepło. Chociaż lało niemal codziennie.

 

Co w Irlandii, w tej muzyce najbardziej urzeka Polaków? Jak wytłumaczyć fenomen popularności tych brzmień, które sami zresztą krzewicie?  Są jakieś wspólne mianowniki między polską a irlandzką mentalnością, kulturą?

Adam Drewniok: Fenomen muzyczny Irlandii zna cały świat. Polacy o tyle bardzo dobrze ją odbierają, bo chyba jako jedyni w Europie, mamy niesamowicie podobną mentalność. Pewnie wpływ na to miała podobna historia (długi okres zaborów po latach świetności), ta sama religia, skłonność do biesiadowania okraszonego wiadomymi trunkami, a nade wszystko umiłowanie wolności m. in. wyrażonej muzyką.

 

Kojarzycie zespół Celtic Woman? Siła kobiet zdobywa irlandzkie szczyty!

Adam Drewniok: Oczywiście! W Irlandii wchodziliśmy do sklepów muzycznych. Każdy z nas kupował inne płyty aby się nie dublować. Potem wspólnie w aucie ich słuchaliśmy. Jednak jedna z płyt Celtic Woman na tyle nam się spodobała, że w następnym sklepie kupił ją każdy z nas. Niesamowite dziewczęce głosy kontrastowały z naszym rockendrollowo-folkowym graniem. Do czasu kiedy i u nas zagościła wokalistka. No i zdobywa nie tylko irlandzkie szczyty. To my, sprowadzając do sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia Lynn Hilary, wprowadziliśmy forpocztę Celtic Woman w Polsce. Mało tego, efektem wspólnego koncertu jest to, że nasza Ania Buczkowska zaśpiewa w tym projekcie w Szwajcarii i Niemczech.

 

Kobietom jest łatwiej w tej muzycznej dziedzinie?

Adam Drewniok: Muzyka, moim zdaniem, nie lubi podziałów. Tak samo jak Paul McCartney napisał piosenkę „Ebony and Evory” o harmonii na klawiaturze czarnego i białego koloru, tak samo równy w muzyce jest facet i kobieta. To też harmonia na swój sposób. Oczywiście projekt Celtic Woman to wokalistki, ale w otoczeniu genialnych instrumentalistów męsko-żeńskich. Ogólnie łatwiej każdemu utalentowanemu. Uroda celtyckich dziewczyn nie jest przeszkodą w zdobywaniu muzycznego świata. Ale talent przeważa. The Chieftains nagrali m.in. płytę z Van Morrisonem. Sami faceci. Ciężko nieprzystojni, ale jaka muza!!!

 

Jaka jest recepta na wasz sukces?

Bogdan Wita: Może taka, że nigdy nie stawialiśmy na jakiś ogromny sukces?! Lubimy to robić i najważniejsze, żeby mieć z tego frajdę. A sukces, sława, pieniądze… to są rzeczy pochodne.


Celtic Woman wystąpi w Polsce dwukrotnie. Pierwszy koncert odbędzie się 4 listopada 2019 roku w Sali Ziemi Poznań Congress Center, a drugi – 6 listopada w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu. Bilety można kupić poprzez stronę www.prestigemjm.com.
Organizatorem koncertów jest agencja Prestige MJM.